top of page

Muna Shehadi

Bolesne sekrety

Sonia Draga, 2021, 392 strony

Shehadi_Bolesne sekrety

       Drzwi ponownie się otworzyły.

       – Olivia Croft.

       Na sali podniósł się szept tych, którzy być może jej nie rozpoznali, ale znali nazwisko jej matki – to, które Olivia przyjęła zamiast rodowego nazwiska Braddock. Jak dotąd nie była w stanie stwierdzić, czy pomagało jej to w karierze, czy raczej szkodziło.

       – Idę. Dziękuję. – Wyszarpnęła słuchawki z uszu i wsadziła je do kieszeni, utrzymując przyjazny kontakt wzrokowy ze znużoną fryzurową katastrofą czekającą, żeby ją zaprowadzić do niewątpliwie dusznego pokoju. Różne duszne pokoje, różni znużeni pracownicy, różne role, te same nerwy i nadzieje.

       – Proszę tu stanąć. – Kobieta wskazała naklejony na podłodze granatowy X.

       Olivia posłusznie stanęła na wyznaczonym miejscu. Przed nią na krzesłach siedziały trzy zrzędliwe, znudzone osoby, których miny zdradzały, że spodziewają się zobaczyć denny występ. Spośród nich wybrała faceta, który, jak miała nadzieję, był kierownikiem obsady – siedział prosto, miał najfajniejszy T-shirt i najfajniejsze włosy – i posłała mu swój najszerszy uśmiech.

       – Dzień dobry. Dziękuję za zaproszenie. Jestem Olivia Croft.

       – No więc Olivio, yyy… – Facet spojrzał na biurko, poprzesuwał leżące tam kartki, wyjął zszyty plik i jej podał. – Odczytaj nam, proszę, kwestię Melanie.

       – W porządku. – Olivię ogarnęła panika. Wzięła tekst, starając się emanować spokojem.

       Kim, do cholery, jest Melanie? Czemu nie powiedzieli mojej agentce o zmianie? Jak mam wypaść dobrze, nie będąc przygotowaną?

       – W tej scenie Melanie próbuje powstrzymać swoją córkę Marthę od pościgu za kosmitą.

       – Może mi pan coś o niej opowiedzieć?

       Facet sprawiał wrażenie poirytowanego.

       – To matka Marthy i nie chce, żeby jej córka ruszyła w pościg za kosmitą.

       – Ach. – Olivia pokiwała życzliwie głową i spojrzała na pierwszą linijkę tekstu, której właściwie mogła się domyślić…

       „Martho! Nie ścigaj tego kosmity!”

       Po prostu mnie dobijcie.

       Przeczytała tę kwestię najlepiej, jak potrafiła, wkładając całe serce w to, by ocalić ukochaną córkę przed pewną śmiercią, choć w głębi duszy była wściekła, że musi to robić z marszu, zwłaszcza że tak się napracowała, aby przekonująco oddać niepokój Marthy, niepewnej, czy kosmici są w stanie wyczuć jej zapach.

       – Dziękuję. – Chyba kierownik przerwał jej w pół zdania. – Może pani dla nas krzyknąć?

       – Krzyknąć… – Czuła, jak jej twarz gaśnie, więc ponownie rozciągnęła usta w ciepłym uśmiechu. – To ma być radosny krzyk, krzyk przerażenia, strachu, czy raczej erotyczny…

       – Pani Croft, po prostu proszę krzyknąć.

       Wkurzył ją ten jego protekcjonalny ton, doprowadzając niemal do granic wytrzymałości. Tyle że te granice z roku na rok były coraz bliżej.

       – Okay.

       Ściągnęła usta, zamknęła oczy i zacisnęła dłonie w pięści, wyobrażając sobie Dereka, kiedy widziała go po raz ostatni, jak wynosił się z ich domu i z jej życia z tym zuchwałym uśmieszkiem na ustach i nienawistnym przekonaniem, że za kilka dni Olivia będzie go błagać, żeby wrócił.

       A potem krzyknęła.

       Trzeba przyznać, że całkiem imponująco. A także bardzo głośno. I długo, bardzo długo. Tak długo, jak była w stanie wytrzymać jej mocna przepona. Kiedy wyprostowała się z pozycji, w której skończyła – zgięta wpół niemal do podłogi – twarz miała czerwoną, a w uszach słyszała dzwonienie.

       Na nią z kolei patrzyły cztery pary zaskoczonych oczu.

bottom of page