top of page

Katy Hays
Domek z kart

Luna, 2024, 400 stron

Domek_z_kart_Cover_001_1400px.jpg

       – Wiesz – zaczęła, przytrzymując dla mnie drzwi biblioteki – Leo potrafi być fajny, ale czasem prawdziwy z niego dupek. Miej to na uwadze.

       Skinęłam głową. Wydawało mi się, że to oczywiste.

       – A jeśli będziesz się chciała napić kawy, nie musisz jechać specjalnie do centrum, żeby spotkać się z Laure. Możemy się z nią zobaczyć po drodze, jadąc tutaj, albo po prostu niech wpadnie do nas do mieszkania. Wprawdzie znam ją tylko trochę, ale…

       – To nic – powiedziałam. – Raczej nie będę się już z nią widywać.

       Uśmiechnęła się.

       – Tak czy inaczej, propozycja jest aktualna.

       W bibliotece Rachel wyjęła z torby pudełko kart i położyła je na stole.

       – Postawię tylko szybko tarota – oświadczyłam. Ta czynność na swój sposób mnie uspokajała i rozjaśniała mi umysł. Zupełnie jakby w najmroczniejszych chwilach, kiedy nie widziałam niczego wokół, karty wskazywały mi drogę.

       Rachel pchnęła pudełko w moją stronę, a ja rozłożyłam karty na kształt wachlarza i wyciągnęłam trzy. Pierwsza przedstawiała kobietę przelewającą wodę z dzbana do zbiornika. Była kojarzona z umiarkowaniem, jedną z dwunastu cnót według Arystotelesa, bo jej kompozycja skupiała się na równowadze i harmonii. Po niej wyjęłam Dwójkę Mieczy, a także Królową Kielichów, symbolizującą intuicję.

       Zapytałam karty o Rachel i za każdym razem, kiedy to robiłam, wyglądało na to, że spotka ją coś mrocznego – nawet jeśli wskazywała na to tylko jedna poboczna karta albo taka, która znajdowała się w odwróconej pozycji. Moje odczyty były naznaczone czymś, czego nie potrafiłam do końca pojąć. Poza tym po części dotyczyły też mnie, choć pytałam tylko o Rachel.

       Kiedy podniosłam wzrok znad kart, Rachel wpatrywała się w moją twarz.

       – I co ci mówią?

       – O każdym coś innego – odparłam, stukając kostką palca w ciężki dębowy stół, żeby to odczarować.

       Niemniej zachowałam ten rozkład w pamięci; obraz łuszczącej się farby i drobinek złotych płatków odcisnął mi się na wewnętrznej stronie powiek. Dualizm dwójki, cierpliwość i symetria umiarkowania, intuicja, której musiałam zaufać, a która objawiała się w jakiś zupełnie nieprzewidywalny sposób.

bottom of page