Danuta Fryzowska
Tłumaczenia literackie z j. angielskiego i niemieckiego
Tony Abbott
Dziedzictwo Kopernika. Zakazany kamień
HarperCollins Polska, 2019, 352 strony
Wade nabrał haust powietrza, zanurzył głowę, obrócił się w wodzie i kopiąc nogami, zanurkował w kierunku źródła światła. Tak jak liczył, tunel otwierał się na jaśniejszą przestrzeń. Gdy spojrzał za siebie w ciemną toń, nic nie widział, tylko czuł zimno. Miał nadzieję, że Becca gdzieś tam jest, ale nie wiedział, jak długo zdoła wstrzymać oddech, więc nie mógł zwlekać. Musiał płynąć.
Korytarz okazał się dłuższy, niż przypuszczał, i głębszy. Światło nagle ściemniało. Czyżby źle skręcił? Nie widział wylotu, ale płynął dalej.
Po chwili płuca ścisnęły mu się boleśnie i zaczęły piec, błagając o powietrze.
Parł do przodu, bez tchu, ledwo co mącąc za sobą wodę. Właściwie to nawet nie był pewny, czy się porusza. Czuł się jak w trumnie. Ręce ciążyły jak sztaby ołowiu, płuca zdawały się pełne wody.
Gdzie się podziało światło?
Becca, zawracaj! – krzyczał w myślach. Tu nie ma wyjścia. Ja płynę dalej, ale ty wracaj! Ratuj się! Ratuj…
Tunel zakręcił w górę i światło znów się pojawiło.
Ostatnim wysiłkiem ołowianych rąk Wade rozgarnął wodę i wynurzył się z pluskiem wewnątrz groty, która jaśniała jak słońce. Becca wypłynęła obok, desperacko łapiąc powietrze. Unosili się w wodzie uczepieni skał, krztusząc się i sapiąc przez dobre kilka minut. Wreszcie wgramolili się na brzeg i wyciągnęli jak dłudzy na skalnej podłodze.
Na widok małego otworu w wysokim stropie Wade ku własnemu zdumieniu zaniósł się śmiechem. W grocie w zasadzie panował półmrok, ale wszystko jakby się skrzyło. Krople deszczu wpadały przez dziurę w sklepieniu i zraszały ich twarze. Wokół było cicho jak na jakiejś obcej planecie, a on się śmiał i nie mógł przestać.
– Wade…
Becca wskazała palcem ściany. Były pokryte setkami wyrytych i malowanych symboli. Wszędzie gwiazdy i konstelacje, a pośród nich niebieska dłoń ze zwróconymi do dołu palcami.
Klepnęła go lekko w ramię.
– Znaleźliśmy ją.